Za na mi pierwsza runda finałów Drużynowych Mistrzostw Polski 2023 czyli ćwierćfinały. Niespodzianek nie było. Swoje mecze rewanżowe wygrały drużyny, które wygrały też pierwsze spotkania.
Tego można było się spodziewać, że na swoich torach zwycięzcy pierwszych meczów powtórzą te wygrane. Pozostawała kwestia ich wysokości. Tylko wyjątkowi optymiści lub też nie czujący realiów tego sportu mogli snuć inne scenariusze. Oczywiście nie mam na myśli kibiców. Jedyną niewiadomą pozostawało zatem czwarte miejsce do półfinałowego kompletu. Typowana na to miejsce leszczyńska Fogo Unia nie dała rady w dwumeczu uzyskać premiującej straty (sic!) i tym samym zakończyła sezon. Czy to jest niespodzianka? Moim zdaniem nie. Leszczynianie nie zbudowali na ten sezon drużyny mogącej pokusić się o najwyższe cele. Mieli też pecha trafiając od razu na wrocławian, którzy w tej konfrontacji pokazali swoją moc. Gdyby nie kontuzje miejsce leszczynian po fazie zasadniczej mogło być lepsze.
To co nie udało się zawodnikom z Leszna powiodło się torunianom, którzy na torze obrońcy tytułu DMP w Lublinie zapewnili sobie awans do czwórki walczącej o medale. Po tym meczu pozostaje jednak ciekawe pytanie: czy są tak silni czy też może lublinianie nie są aż tak mocni? Niestety dla gorzowian ich sytuacja wyglądała najgorzej zwłaszcza za sprawą kontuzji Andersa Thomsena. Takiej straty, w takim momencie rozgrywek w tym sporcie po prostu nie da się uzupełnić. W Częstochowie walczyli dzielnie ale tylko o pozycję lucky losera i po tym niepowodzeniu jako jedyni mogą mówić, że los im w tym dziele nie sprzyjał.
Pary półfinałowe ułożyły się tak, że dwie najlepsze drużyny sezonu zasadniczego potencjalnie mogą się spotkać w finale. Nie mogę jednak wyjść ze zdumienia, że o tym decyduje dopiero efekt meczów ćwierćfinałowych. W wielu sportach (np w tenisie), aby uatrakcyjnić rywalizację rozstawia się najlepszych zawodników. Po co? To proste. Aby ci najlepsi wg rankingu spotkali się w jak najpóźniejszej fazie a najlepiej w finale, który tym samym może być spotkaniem na tzw szczycie. Jego ranga sportowa ale też i marketingowa od razu znacząco wzrasta. Nie rozumiem dlaczego działacze żużlowi tego nie zauważają. Taki manewr podniósłby także atrakcyjność rundy zasadniczej, która obecnie po odjechaniu 14 meczów sprowadza się zasadniczo do zajęcia miejsca w pierwszej szóstce.