Paulina urodziła się i wychowała w Lublinie. Obecnie mieszka w Irlandii Północnej, ale to w niczym nie przeszkadza jej w jej pasji.
Zapalona fanka Motoru Lublin oraz mająca metanol w żyłach zamiast krwi. Irlandia Północna jest naszym kolejnym przystankiem na mapie kolekcjonerów. Jak przyznaje Paulina, gdzie by nie była barwy w sercu się nie zmieniają.
W naszym cyklu byli już mężczyźni oraz małżeństwo. Czas na pierwszą kobietę pasjonatkę. Kibicujesz Motorowi Lublin. Od czego zaczęła się twoja przygoda z żużlem?
Moja przygoda z żużlem zaczęła się bardzo dawno temu. Miałam może 7 -8 lat wtedy, kiedy to po raz pierwszy zabrał mnie tata Grzegorz na stadion przy Z5 za co do dzisiaj bardzo mu dziękuję! W domu przy obiedzie padł tekst "córka idziemy na żużel". Nie wiedziałam co mnie czeka, ale ten ryk silników, zapach metanolu spodobał mi się od pierwszego razu. Nie pamiętam kto z kim jeździł. Nazwiska jakie mi się obijały o uszy to Jerzy Mordel, Dariusz Śledź, Robert Jucha, Tomasz Pawelec, Marek Muszyński. Wiadomo nie wiedziałam o co w tym wszystkim tak dokładnie chodzi. Setki pytań. Z każdym meczem moja wiedza była bogatsza. Zaczęło się wypełnianie programów. Szkoda, że nie zachowałam ich do dziś, ale kto wiedział, że tamte chwilę to będzie dopiero mój początek.
Od czego rozpoczęła się twoja przygoda z kolekcjonerstwem? Kiedy postanowiłaś zbierać pamiątki?
Spadło to na mnie nagle. Mój przyjaciel Daniel Kędziora podarował mi pierwszy plastron i odpowiedział niech kolekcja się rozrasta. Ucieszyłam się, ale w sumie powiesiłam go i nic z tym nie robiłam. Wisiał. Nagle pewnego dnia kupiłam następny i następny plastron. Później czapeczki, gogle i inne gadżety aż w końcu upragniony kewlar Andreasa Jonssona w cudownych barwach MOTORU. Giełda żużlowa na Facebooku mi w tym pomogła i jakoś poszło. Hobby to wciąga bardzo, aczkolwiek jest to drogie hobby. Mimo wszystko człowiek "płynie ".
Tak to kosztowne hobby i chyba każdy kolekcjoner to powtarza. Gdzie szukasz gadżetów? Licytacje charytatywne czy wolna giełda albo wymiana z innymi kolekcjonerami?
Rożnie. Część z nich jest z licytacji charytatywnych, część wolna giełda, czasem Daniel lub inny znajomy coś podsunie. Czasami coś przypadkiem wpadnie nie ma na to reguły i jednego źródła.
Masz swój ulubiony klub jakim jest Lublin. Polujesz na gadżety Motoru czy może masz ulubionego zawodnika, na którego pamiątki szczególnie oczekujesz?
Dużo kręci się wokół Lublina. Nie mam jeszcze sprecyzowanego polowania jak to mają niektórzy moi koledzy kolekcjonerzy. Ogólnie, póki co takim najważniejszym jest G. Łaguta, M. Michelsen i A. Jonsson. Jest wielu sympatycznych zawodników z innych klubów, którzy wzbudzają moja sympatię i jeżeli widzę coś fajnego co jest możliwość licytacji bądź zakupu to często się decyduje.
Na co w swojej kolekcji patrzysz z mocniejszym biciem serca? Jest coś szczególnego z czego jesteś dumna?
Kewlar AJ. Stoi na manekinie w salonie. Od czasu do czasu zmieniam mu czapeczki (śmiech)
Czy ten kewlar był najtrudniejszą rzeczą do zdobycia?
W sumie to nie. Ale ciągle strach, że może się coś nie udać i coś pójdzie mi nie tak. Jednak Daniel trzymał rękę na pulsie. Najtrudniej chyba było zdobyć poszycie motocykla Karola Barana za czasów jazdy w Motorze. Były problemy, ale udało się. Niektóre rzeczy są trudne do zdobycia i okazuje się finalnie, że są w Twoim posiadaniu. Zdarzyło mi się już dwa razy, że ktoś coś Ci obiecuje, masz zaklepane, przelew idzie a towaru nie ma. Jest to bardzo nie fair, bo nie są to tanie rzeczy. Człowiek się cieszy, żyje tym a okazuje się, że tego nie będzie miał.
Tak wspominaliśmy z Danielem w rozmowie, że także tutaj zdarzają się oszuści, ale na szczęście w większości przypadków eliminują się sami. Tak jak wspomniałaś jest to drogie hobby. Bliscy rozumieją twoją pasję?
Myślę, że tak. Widza moja radość, kiedy coś udało mi się zdobyć. Czasem jest to coś kosztem czegoś. Kupisz sobie giberesa, nie masz na nowe szpilki (śmiech)
Mi jest troszkę ciężej. Obecnie mieszkam i pracuję za granicą. Więc nawet jak uda mi się coś zdobyć po kosztach to przesyłka przewyższa zakup.
Nie jestem też tak blisko całego tego otoczenia. Cały czas śledzę giełdę, bo chwila spóźnienia spowoduje, że ktoś był szybszy. Ale nie poddaje się i walczę cały czas.
Znamy kilku kolekcjonerów mieszkających za granicą. Wszyscy powtarzają, że Internet mocno pomaga w poszerzaniu kolekcji. Mieszkanie za granicą jest dużym utrudnieniem? Obecnie mieszkanie na miejscu też nie zawsze pomaga, bo dostęp do zawodników i klubów jest mocno ograniczone.
Hmmm tak Internet pomaga. Jednak nie ma to jak w "domu". Mnie najbardziej boli to, że nie mogę być na wszystkich meczach Motoru. Kiedy mieszkałam w Polsce to byłam na każdym spotkaniu w domu i na większości wyjazdowych. Teraz jest tak że tylko kilka w sezonie mam zaliczone.
Niby jest ograniczone dojście, ale byłam na treningu w Lublinie w tamtym sezonie. Udało mi się wejść do parku maszyn. Zamieniłam kilka słów z zawodnikami, zrobiłam sobie pamiątkowe zdjęcia. Nawet z moim rodzynkiem AJ udało mi się porozmawiać chwilę i zrobić fotkę. Już wtedy wyglądał na bardzo zamyślonego.... ale pamiątka jest.
Przyjechał też w tym dniu Daniel Jeleniewski. Miło go wspominam i bardzo sympatycznie się z nim rozmawiało.
Co chciałabyś powiedzieć początkującym kolekcjonerom albo tym co wahają się nad tym?
Cóż mogę powiedzieć. Róbcie to co czujecie. Małymi krokami do przodu. Jak to się mówi od razu Rzymu nie zbudowali. Ja z każdej maleńkiej rzeczy się cieszę i wiem, że to co moje to jest moje. Cieszy oko i serce. Jak już wspominałam trzeba mieć budżet, bo tutaj rzadko coś można zdobyć po cenie, ale warto.
Dziękuję wszystkim którzy mnie wspierają i pomagają. Pozdrowienia dla wszystkich tych których jestem inspiracją.
źródło: inf. własna