Rozpoczęcie zawodów Speedway of Nations ze względu na stan toru budziło sporo wątpliwości. Przerwanie ich i zaliczenie klasyfikacji po 14 biegach wzbudza z kolei uczucie sportowej nieuczciwości.
W momencie przerwania zawodów każdej ekipie pozostały do rozegrania po 2 biegi. Sęk w tym, że były to biegi z bardzo różną skalą sportowej trudności. Rozważmy to na przykładzie ekip walczących tego dnia o medale. Rosjanie na koniec mieli spotkać się z Duńczykami i Szwedami czyli ekipami z czołówki zawodów i w jednym z tych biegów powinni zgodnie z regulaminem mistrzostw wystawić juniora. Podziały punktów w obu biegach były więc bardzo prawdopodobne. Polacy po upadku Lidgrena poradzili sobie ze Szwedami w biegu 15 i na koniec mieli pojechać z najsłabszą tego dnia parą z Czech. Australijczycy, którzy protestowali po przerwaniu zawodów z najsilniejszymi parami spotkali się na początku zawodów. W ostatnich biegach mieli prawo liczyć na sporą zdobycz punktową w potyczkach z Anglikami i Czechami czyli najsłabszymi ekipami. Obowiązek startu swojego juniora wypełnili wcześniej. Nie dane im było już pojechać a przecież mogli zawalczyć nawet o medale! Zakończyli na piątym miejscu.
Oczywiście to tylko sport i wszystko mogło się zdarzyć a powyższa wyliczanka jest czysto hipotetyczna. Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że podział medali mógłby być inny a jeżeli nie to na pewno kolejność byłaby wyłoniona jak to się teraz przyjęło określać zgodnie z duchem sportu. Tak się jednak nie stało. Sam błąd Lindgrena i jego upadek nie powinien stanowić podstawy do zakończenia zawodów, bowiem tor wbrew początkowym obawom wcale nie robił się gorszy wraz z upływającym czasem. Jeżeli więc mimo jego nie najlepszego stanu zawody rozpoczęto to ich przerwanie w kluczowym dla podziału medali momencie budzi sporo kontrowersji.
I tak oto pod wieloma względami dziwny sezon zakończyły jeszcze dziwniejsze zawody Speedway of Nations.